Zacznijmy od tego, że przed lekcjami był pep rally, nasze tancerki i cheerleaderki oraz szkolna orkiestra i 'wildcats' budzili we wszystkich ducha szkoły tańcząc, skacząc i grając na stołówce, potem przemaszerowali przez korytarz, otaczając wszystkich graczy footballu, do skrzydła atletycznego ;D
I wyobraźcie sobie połowę szkoły, ubraną w szkolne kolory (czerwony-złoty, czy to nie najlepsze szkolne kolory na świecie?!)
Iiiii ciasteczka. Kilka słów wyjaśnienia bo niektórzy amerykanie nawet nie wiedzieli, że coś takiego się dzieje.
Moja pierwsza lekcja jest w pomieszczeniu do tańczenia (obviously), kiedy weszłam do 'klasy' na stole (który stoi po boku) była masa pudełek/słoików/opakowań ozdobionych w kolorach szkoły, a w środku były... chocolate chip cookies! (po co komu tyle ciasteczek?!)
Trenerka odesłała nas na drugi koniec mówiąc, że za chwile zrobi się tłok... tak też było jak cała drużyna footballowa wparowała w poszukiwaniu swoich ciasteczek ;p
Słowo wyjaśnienia: Cheearlederki i tancerki są podzielone na grupy (2-3 osobowe), każda grupa jest przydzielona jednemu sportowcowi i one właśnie pieką ciasteczka żeby dać im w dzień meczy. Im więcej ciastek zjedzą tym lepiej im pójdzie. Ja ummmm. W każdym razie ciasteczka były dobre (siedzenie na matematyce dla debili jest opłacalne, jest szansa bycia w klasie z jakimś niezbyt mądrym footballowcem, który w dzień meczu rozdaje ciastka bo ma ich za dużo).
W każdym razie o 19:00 zaczynał się mecz, trzeba było być niby godzinę wcześniej ale... ale wcześniej nie miałam podwózki więc byliśmy tam o 18:40.
Umówiłam się żeby spotkać się na miejscu z Bea z Brazylii i jej host bratem, a po drodze zgarnęliśmy Konrada z Polski. Dobrze jest mieć jeżdżących znajomych (teraz rozumiem czemu moja siostra zawsze dzwoniła po znajomych zamiast iść na autobus).
Mecz... był dokładnie taki jak sobie wyobrażałam. Nie znałam reguł i głównie patrzyłam na cheerleaderki i na występ naszych tancerek w przerwie w połowie meczu (występowała też szkolna orkiestra, no i był też występ drugiej szkoły). Musze przyznać, że są genialne... nic dziwnego skoro tańczą w szkole w czasie lekcji, po szkole na zajęciach pozalekcyjnych i wieczorem w studiach tanecznych... (?!)
Po meczu ludzie normalnie jadą coś zjeść ale Bea z jej hbratem (i jego znajomymi) jechała do domu więc po prostu odwieźliśmy Konrada i poprosiłam żeby mnie podrzucić do miejsca gdzie była Cyn i jej przyjaciółka, zjadłyśmy dinner i ok 12 byłyśmy w domu ;)
+kocham texas za fakt, że idąc o północy do samochodu dalej było 25 stopni <3
Wiem, muszę się poprawić w robieniu zdjęć....
Moja nazwa to:
Trenerka odesłała nas na drugi koniec mówiąc, że za chwile zrobi się tłok... tak też było jak cała drużyna footballowa wparowała w poszukiwaniu swoich ciasteczek ;p
Słowo wyjaśnienia: Cheearlederki i tancerki są podzielone na grupy (2-3 osobowe), każda grupa jest przydzielona jednemu sportowcowi i one właśnie pieką ciasteczka żeby dać im w dzień meczy. Im więcej ciastek zjedzą tym lepiej im pójdzie. Ja ummmm. W każdym razie ciasteczka były dobre (siedzenie na matematyce dla debili jest opłacalne, jest szansa bycia w klasie z jakimś niezbyt mądrym footballowcem, który w dzień meczu rozdaje ciastka bo ma ich za dużo).
W każdym razie o 19:00 zaczynał się mecz, trzeba było być niby godzinę wcześniej ale... ale wcześniej nie miałam podwózki więc byliśmy tam o 18:40.
Umówiłam się żeby spotkać się na miejscu z Bea z Brazylii i jej host bratem, a po drodze zgarnęliśmy Konrada z Polski. Dobrze jest mieć jeżdżących znajomych (teraz rozumiem czemu moja siostra zawsze dzwoniła po znajomych zamiast iść na autobus).
Mecz... był dokładnie taki jak sobie wyobrażałam. Nie znałam reguł i głównie patrzyłam na cheerleaderki i na występ naszych tancerek w przerwie w połowie meczu (występowała też szkolna orkiestra, no i był też występ drugiej szkoły). Musze przyznać, że są genialne... nic dziwnego skoro tańczą w szkole w czasie lekcji, po szkole na zajęciach pozalekcyjnych i wieczorem w studiach tanecznych... (?!)
Po meczu ludzie normalnie jadą coś zjeść ale Bea z jej hbratem (i jego znajomymi) jechała do domu więc po prostu odwieźliśmy Konrada i poprosiłam żeby mnie podrzucić do miejsca gdzie była Cyn i jej przyjaciółka, zjadłyśmy dinner i ok 12 byłyśmy w domu ;)
+kocham texas za fakt, że idąc o północy do samochodu dalej było 25 stopni <3
Wiem, muszę się poprawić w robieniu zdjęć....
wymagana szkolna koszulka, 212!
No i... snapchat!
Zostałam poproszona o podanie tu mojego snapa, nie dodaje jakoś bardzo dużo rzeczy tam ale czasem możecie podglądnąć co się u mnie dzieje.
Jeśli chcecie, żebym was zaakceptowała musicie napisać w komentarzu swoją nazwę. Chce mieć pewność, że dodaje czytelników a nie jakiś dziwnych ludzi.Moja nazwa to:
kocota
Robisz świetne zdjęcia, takie z życia, nie masz co ich zmieniać :) Czakam na więcej przygód! Snapek: ladyinblack003
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
LadyinBlack
Zaakceptowalam!
UsuńI dziekuje baardzo ;) bo pewnie na gadaniu by sie skonczylo a teraz mam usprawiedliwienie zeby dalej takie robic ;p
Hej, prosze pisz wiecej, kocham twojego bloga. 💗
OdpowiedzUsuńSnap: meggk96
~Magda
Od razu mi cieplej na serduszku sie zrobilo ^^
UsuńDobrze tak rozpoczac dzien (pisze to o 6:11) ❤️
+zaakceptowalam Cie ;)
zuza_zyza :)
OdpowiedzUsuńjanojokes xx
OdpowiedzUsuńsnap: agata_84
OdpowiedzUsuńwrobelky :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńgabaa1805 (Gabii)
OdpowiedzUsuńangelaa1905 😘😘 Miłego Wieczorku ❤
OdpowiedzUsuńjuleczix00, wybieram się za rok na wymianę i chciałbym mniej więcej zobaczyć jak to wygląda ;)
OdpowiedzUsuńAnnnnnia ja jade za rok na wymiane ale to nie bedzie moj pierwszy raz w US wiec w sumie chyba troche glupio wybralam :P ^^
OdpowiedzUsuńAnnnnnia ja jade za rok na wymiane ale to nie bedzie moj pierwszy raz w US wiec w sumie chyba troche glupio wybralam :P ^^
OdpowiedzUsuńmrs.monstrosity to mój stan, nadrabiam zaległości, bo dopiero wpadłam na twojego bloga :D
OdpowiedzUsuńSNAP * :d Uwielbiam te autokorekty xd
UsuńVicky_tola :)
OdpowiedzUsuń