niedziela, 6 września 2015

Szkoła

Tak, to jest ten dzień kiedy mam czas usiąść przed laptopem i coś napisać. Pomimo, że wróciłam dziś do domu o 18:20 (już nigdy więcej nie wracam z moją host mamą ze szkoły ;D zawsze zamiast do domu jeszcze gdzieś wcześniej jedziemy itp...)
(nie, nie mam szkoły w niedziele, pisałam tego posta dwa dni temu)

W każdym razie bardzo lubię mój plan ;) a wygląda on tak:

1. Aerobic dance
2. Spanish I
3. English III
4. Algebra II
?. Lunch
5. US history
6. Teen Leadership
7. Tennis

Dodatkowo we wtorek i czwartek mam treningi tenisa do 3:30. W piątki są zawody ale na nie nie jeżdżę bo za krótko gram ze szkołą.

No ale od początku, miałam wszystko odpisać więc opiszę ;)

0. Jestem w szkole zazwyczaj o 6:40. What?! To nie jest normalne dla tutejszych ludzi szczególnie, że lekcje zaczynają się o 7:25. No ale Henry musi być wcześniej w szkole z powodu ROTC (klub wojskowy, coś w tym stylu). Więc zazwyczaj siedzę i nic nie robię, teraz jest lepiej bo mam jakiś znajomych i czasem kogoś spotkam więc aż tak się nie nudzę.

1. Aerobic dance
Zastanawiałam się nad tym albo nad zwykłym Dance I ale stwierdziłam, ze to, że potrafię zrobić szpagat nie znaczy, że potrafię tańczyć. W dodatku naprawdę chciałabym nie przytyć w tym roku :D W każdym razie podoba mi się ta lekcja. Dziewczyny są bardzo nieśmiałe (każdy rocznik, jesteśmy pomieszane), mało kto rozmawia jak na razie, więc jest odrobinę dziwnie i niezręcznie. Ale uważam, że to jest dobre rozpoczęcie dnia ;p
Polega to mniej więcej na tym, że łączymy fitness z tańcem. Używamy kroków z zumby etc i robimy z tego układy. Całkiem dobra zabawa, no i nie trzeba mieć żadnych umiejętności ;D

2. Spanish I
Czyli po prostu podstawy hiszpańskiego ;) Nauczycielka jest całkiem miła więc nie jest źle, języki zawsze były moją mocną stroną więc radzę sobie bez problemy. To jest jedna z lekcji gdzie są pomieszane wszystkie roczniki

3. English III
Nie jest najgorzej, myślałam, że będzie ciężko ale przed wczoraj np pisałam już pierwszą prace. Myślę, że nie poszło mi najgorzej. Bardzo lubię tą nauczycielkę, jest wyrozumiała i mila dla każdego. Jeszcze jej nie słyszałam, żeby podniosła na kogoś głos.

4. Algebra II
Matematyka dla debili. Dla mnie idealnie. Jest nas 17 na tej lekcji- idioci, goście z drużyny footballowej i kilka dziewczyn. Mój cel? Przyjść, nie zamarznąć i wyjść.
Nauczycielka jest przeeemiła. Mówi do nas jak do dzieci z podstawówki i jak mamy czas do końca lekcji to sama rozwiązuje dla nas zadanie domowe ;p Duży przeskok bo skoczyłam z rozszerzenia gdzie ledwo sobie radziłam. Teraz jestem najlepsza w klasie.

?. Lunch
Jest zdecydowanie za późno, jestem o tej porze już baaardzo głodna i tylko o tym myślę. NIKT z moich znajomych nie ma lunchu ze mną. NIKT. Więc siedzę z Henrym i jego znajomymi.
I nie, nie kupuje tego czegoś zwanego jedzeniem w szkole. Biorę swoje jedzonko składające się zazwyczaj z kanapki, marcheweczek i takich słodkich owsianych chrupków które kocham nad życie.

5. US history
Zdecydowanie najtrudniejszy przedmiot. Nie, nie dlatego, że historia Stanów jest jakaś strasznie trudna... po prostu większość czasu pracujemy na tekstach źródłowych... i wtedy nawet nie wiem co czytam. Całe szczęście siedzimy przy stolikach 4 osobowych i pracujemy w grupach. Wtedy błagam o pomoc.

6. Teen Leadership.
Tutaj zaczyna się fajna część dnia. To jest zdecydowanie najlepszy wybór jaki dokonałam. Co tam robimy? Uczymy się jak robić dobre pierwsze wrażenie, być pewnym siebie, pracować w grupach etc. Uwielbiam tego nauczyciela, zawsze stoi przed klasą żeby przywitać każdego uściskiem ręki i zapytać "how are you" przed wejściem (zazwyczaj wszyscy są spóźnieni bo to w innym budynku jest). On jest właściwie cochem footballu u nas w szkole ;D
Lubie ludzi z tej lekcji, duża część z nich jest nieśmiała ale powoli się otwierają i integrują się z resztą.
Wczoraj musieliśmy wygłosić przemowę 'o sobie'. 2 minuty gadania o sobie? To było wbrew pozorom ciężkie... ale naprawdę wiele się dowiedziałam o innych.
Niestety to jest tylko lekcja przez jeden semestr :(

7. Varsity Tenis
Co ja tam robię?! Znaczy, nie żebym narzekała, że jestem w reprezentacji szkoły no ale wrzucili mnie tam bez żadnych podstaw. Tak więc jestem w drużynie z dziewczyną, która jeździ po całym Teksasie na zawody i z chłopakiem, który ma uprawnienia trenera tenisa:
-'so I gues I'll be late for work today"
-"Where are you working?"
-"oh I'm a tennis coach"
No ale właściwie większość osób gra jak ja więc nie jest źle. Muszę jednak się trochę podciągnąć...

We wtorki i czwartki zostajemy na kortach do 3:30, potem albo czekam aż mnie odbierze Cyn albo błagam kogoś o podwózkę.

W normalne dni albo wracam autobusem albo błagam o podwózkę. Od razu powiem, że amerykańskie żółte autobusy są okropne, stare, duszne i przepełnione ludźmi. W dodatku jadą 5 razy dłużej niż samochody.... Czyli jednak wybieram opcje "hi, can u give me a ride home?".

Po szkole nie uczę się za dużo, czasem mam tylko zadanie z matematyki, które jest do zrobienia w 5 minut. Ale zazwyczaj coś robimy, np jedziemy do sklepu, do kogoś ze znajomych Cyn albo po prostu wracam do domu o 18 jak dzisiaj i jestem wykończona :D ale nie mam co narzekać, szkola podoba mi się dużo bardziej niż moja Polska szkoła ;p To pewnie dlatego, ze sama mogłam sobie wybrać lekcje ;)

 w szkolnej bluzie
 korytarz
 zadanie domowe z maty ;p
 przysięgam, że w USA jest najlepszy jogurt grecki jaki jadłam
a tu kolejne koszulki szkolne, kóre zamówiła Cyn 
jeśli bym kiedyś jeździła na zawody ze szkołą ;p


2 komentarze:

  1. Wow, to chyba twój najdłuższy post jak na razie :) też znam ból zbyt późnych lunchów w innym czasie niż reszta znajomych :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo pisany w jedyny dzień kiedy miałam więcej czasu ;p a i tak przeciągnęłam pisanie go na dwa dni później ;p

      Usuń